Taka sytuacja. Żona z dziećmi poza domem. Przez weekend jest robota do wykonania. Na zewnątrz leje jak z cebra. Akcesoria już nabite ziołem. Wieczór się rozpoczyna. I nagle ktoś puka do drzwi. Nie byle kto, bo dwie zagubione ślicznotki przemoczone do suchej nitki. Krótka rozmowa i już są w domu, kubek czegoś ciepłego do picia na dobru początek, mokre ubrania trafiają do suszarki, nagie ciała okrywają tylko szlafroki, rozpoczyna się flirt. Jednostronny, bo im bardziej dziewczyny kleją się do bohatera, robią maślane oczy, komplementują jego muskulaturę, wygląd i gust muzyczny, tym bardziej on czuje się niezręcznie i stara trzymać na dystans. Jego silna wola rozpada się jednak na kawałki, gdy dziewczyny stają przez nim nagie i używają argumentu ostatecznego – podwójnego fellatio. Następnego dnia bohater odkrywa, że należało je wyrzucić za drzwi i odpalić youporn. Młode kobiety okazują się socjopatkami i przystępują do psychicznego oraz fizycznego znęcania się nad bohaterem. Rozpoczyna się weekendowa zabawa w kotka i myszkę. A wystarczyło nie bawić się myszkami (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać).
Koncept nie nowy. Historii o fatalnych w skutkach zdradach małżeńskich było już mnóstwo. Każda kolejna jeszcze mniej oryginalna od poprzedniej. Eli Roth nie odkrywa więc niczego nowego, historia podąża po sznurku i jedynie co może nieco zaskoczyć, to finał opowieści oraz to jak bardzo drewniany może być Keanu Reeves. Niby to nic nowego, skala jego talentu jest od dawna znana, ale gdy prowadzi koszmarnie sztywne dialogi ze swoją rodziną, nawet przez moment nie sprawiając wrażenia, że jest istotą ludzką z sercem i emocjami, a później potrafi nawet położyć sceny, gdy krzyczy z bólu i przerażenia, to osiąga nowy poziom w byciu beztalenciem. Jeżeli od gościa z trzydziestoletnią karierą, potrafią być bardziej przekonujące dwie młode siksy, które wybrano z myślą, żeby ładnie prezentowały się nago i kusząco wyginały zgrabne ciała, to chyba coś jest nie tak.
W tym filmie zresztą wszystko jest nie tak: brak napięcia, odtwórcza fabułka, średnie dialogi, beznadziejny główny bohater, przerysowane młode psychopatki o lichej motywacji. Oglądajcie tylko, jeżeli jesteście desperacko spragnieni widoku młodych nagich piersi albo stanowicie beznadziejny przypadek fana twórczości Keanu Reevesa.
http://kinofilizm.blogspot.co.uk/2015/07/knock-knock-recenzja.html
Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/pages/Kinofilia/548513951865584
Przecież ten film to remake "Death Game" z 1977, więc historia w żaden sposób nie mogła być oryginalna. Roth wyszedł z założenia, że ludziom nie będzie się chciało oglądać jakiegoś starocia z epoki grindhouse i nakręcił film od nowa przy okazji zbierając część ekipy z pierwowzoru - Colleen Camp zagrała rólkę masażystki, a Sondra Locke i reżyser "Death Game" byli tu producentami.
Nic dodać nic ująć. Chyba skończyły się pieniądze z Hostelu, a brak Rothowi pomysłów na dalszą karierę po kinowym zgonie torture porn. Najpierw nieformalny remake Cannibal Holocaust który trafił na dwa lata na półkę, teraz nieformalny remake Death Game, jak sugeruje kraj produkcji, obydwa za kapitał z Chile. Nie tędy droga panie Roth, internet mocno rozwinął się od 2003 roku kiedy kopiowałeś Martwe zło, widzowie wiedzą, że remajkujesz.
Zgadzam się z przedmówcą:) Znam Keanu Reevs'a od dawna i w sumie zawsze zastanawiałam się czy on jest w ogóle dobry jako aktor, czy po prostu "jest". Scena która mnie powaliła to jak przyjeżdza agent żony po rzeźbę, widzi związanego pana domu i zamiast mu pomóc, leci na pomoc rzeźbie, która w tym momencie jest rozczłonkowywana na plasterki ; oczywiście wczesniej wyjawiając straszliwą prawdę intruzkom : "Ewan nie ma siostrzenicy!!!, "Dzwonie na policję!!!" Ble ble ble I oczywiście na koniec Facebook jako narzędzie totalnego zniszczenia naszego bohatera, żeby nie poczuł się zbyt komfortowo na koniec zabawy.
Żeby jeszcze było na co popatrzeć, a one ani nie pokazały zbyt wiele, ani ubrane nie wyglądały jakoś specjalnie. Stanowczo nie mój typ urody, choć "ostatecznemu argumentowi" z pewnością też bym się poddał :P
W każdym razie film durny niezmiernie, ale mimo to obejrzałem bez większego znużenia z ciekawości co będzie dalej i jak to się skończy, więc jednak jakąś tam wartość na jedno obejrzenie ma.
Roth się skończył na drugim Hostelu.
Każdy z IQ rozmiaru buta. Dla ludzi myślących to jest kwestia podliczenia plusów i minusów i wyliczenia ogólnej opłacalności takiego przedsięwzięcia. Podwójny lodzik świetna sprawa, ale gdyby miał zniszczyć mi życie w wymiarze rodzinnym, finansowym lub jakimkolwiek innym to bym to olał. Z resztą kilka razy miałem okazję zrobić coś podobnie głupiego i ... nie zrobiłem, co następnego ranka okazywało się strzałem w dziesiątkę, a ci co mają mózg między nogami potem płakali.
Przede wszystkim dorosły facet powinien chyba wiedzieć, że jak wpuszczasz do domu dwie lafiryndy i jesteś dla nich milutki, to dajesz im czytelny sygnał, że liczysz na figo fago, a jak pozwolisz takim się nadmiernie zadomowić, to będą wobec ciebie bezczelne i zrobią ci kompletny burdel na chacie.
Można było dać ostrzeżenie o spoilerze... Poza tym zgadzam się z recenzją, miałem podobne spostrzeżenia. Aktorstwo Keanu jak zwykle, już od dawna mam wrażenie że główną rolę w jego postaciach gra wygląd, gdyby go ostrzyc na krótko i ogolić nie byłoby aktora ;-)
bardzo dobry film. nie rozuimem krytyki ktora na niego wpadla. Roth i Ube Woll to dwaj nie docenieni rezyserzy.
Przepraszam bardzo, ale pisanie przy filmie, który jest remakiem filmu z lat 70, że nie jest to nowy koncept, ani ze nie jest orginalny zakrawa o debilizm. Porponuje przed wypowiadaniem się trochę wiedzy zaczerpnąć. Jak remake ma być nowym konceptem?
Oryginału nie widziałem, ale skoro Roth mocno wykorzystuje w swojej fabule telefony komórkowe czy Facebooka to znaczy, że jednak starał się grzebać przy tamtym schemacie, ale nic nowego ani ciekawego nie uzyskał. Zatem krytyka braku oryginalności jest jak najbardziej zasłużona. Zresztą obstawiam, że to takie nie wiadomo co, a nie remake, tak jak The Green Inferno od tego samego reżysera.
haha mnie to tez rozwaliło, zreszta film dobry taki pastisz, komedia, wiadomo,ze arcydzieło to nie ejst raczej film z pogranicza iczu gdzie mozna sie wyłozyc ze śmiechu , ja oglądałam z kumplem ,ale on dretwy i wogóle nie lapał klimatu, ja sie wykrecałam ze smiechu i kumpel sie zapytał czy mnie to smieszy, no smieszy , trzeba miec dystans i troche rozumu a jak polubił tego posta zamiast skasowac i później komentarze typu zupełnie ci odbiło to mogły zobaczyc moje dzieci to juz po prostu ze smiechu sie wyłozyłam haha alaski sie zbawiały, nachodziły facetów slomianych wdowców i najpierw ich wyciagały do wyra a później bawiły sie ze doniosa zonie haha, taki sposób spedzania wolnego czasu sobie znalazły hehe, mnie film powalił taka pastizowa komedia w polandii filmy w większosci tzw. komedie romantyczne stoja na takim poziomie,ze nie ejstem w stanie ich do końca ogladnąć nawet a tutaj taki sobie film z pogranicza kiczu a ja sie smiałam i nawet nie pomyślałam o wyłaczeniu tego
Mi się film podobał, oprócz zakończenia, przez które całość ma wymowę dość debilną: daj się zgwałcić = twoja wina...
W tym powiedzeniu chodzi o to, że nawet najmniejsza nitka ubrania nasiąknęła wodą.
http://pl.wiktionary.org/wiki/zmokn%C4%85%C4%87_do_suchej_nitki
Też kiedyś to mi się wydawało nielogiczne. Tak jak, że ktoś jest przy kości. Wyobrażałem to sobie jako skórę przy samej kości, więc osobę skrajnie chudą.
Też się pod tym podpisuję - słaby film, 4/10 to max. Główny bohater się nie popisał i przez pół filmu zastanawiałam się czy będzie chociaż dobry koniec (i kim jest aktorka, która gra blondynę, bo kojarzyłam z twarzy).
W konsekwencji koniec kiepski, scenariusz kiepski, role kiepskie, wszystko w ogóle było do kitu.
To wszytko JUŻ BYŁO, nic nowego, nic odkrywczego, słabe kino i słabi aktorzy. Już lepiej obejrzeć sobie funny games, przynajmniej coś się tam dzieje, albo "ostatni dom po lewej", jeśli kogoś kręci podobna fabuła.
Po pierwszych dziesięciu minutach oglądania miałem ochotę go wyłączyć. Niektóre sceny np. scena końcowa była zabawna, natomiast cała reszta, no cóż, pozostawiam to do waszej oceny. Jak dla mnie to daję 2/10.
Zgadzam się w 100% z Twoją opinią. Widziałam zwiastun na yt i wydawało mi się, że może to być dobry thriller (?). Nie czytałam opinii na filmwebie i żałuję. Już dawno nie oglądałam tak dziwnego filmu. Poziom aktorstwa jest żenujący. Te dwie laski jakoś dawały radę ale Keanu to drewno. Chyba nie rozumiem zamysłu tego filmu. Miały go ukarać za zdradę? A co by zrobiły gdyby odmówił? W ogóle nie wiadomo jak to się skończyło, kto odpowiedział za zamordowanie tego faceta od rzeźby... Nic nie rozumiem i nie chcę zrozumieć. Żenada i tyle.
no może Keanu nie jest jakimś geniuszem aktorskim ale zagrał w wielu ważnych filmach więc może coś tam jednak potrafi nie żebym był jakimś jego fanem ale Johna Wicka mi sie ostatnio oglądało dobrze
Wydaje mi się, że w przypadku Keanu liczy się chęć. Jak czuje i ma ochotę, to się stara. Jak nie, to widać w filmie.
Matko boska, dawno nie widziałem takiego gówna. Pisania dialogów uczyli się chyba na tych samych warsztatach co twórcy takich hitów jak: Trudne sprawy, dlaczego ja czy ukryta prawda. Film jest tak totalnie sztuczny, że rzeczywiście wygląda to jak wstęp do jakiegoś taniego pornosa. Uważam, że ocena 4/10 to i tak jest strasznie optymistyczna nota :D
Jedyny plus to ładna blondyna i jej cycki. Tragedia.