River Phoenix był nie tylko bardzo utalentownym aktorem , ale i niezwykle wrażliwym człowiekiem.. To właśnie ta empatia sprawiała , ze był tak wiarygodny w swoich rolach.
GRał intuicyjnie , starał się poczuć to co czuł jego filmowy bohater...
Niewątpliwie rola Mike'a Waltersa w "Moim prywatnym Idaho" była jedną znajlepszych ról w jego dorobku jak na młody wiek dosyć sporym...
Niestety tak jak wielu innych wrażliwych ludzi , nie umiał sobie poradzić z ciężarem życia...
Opuścił nas.. swoich fanów i rodzinę ...
Ale zawsze będziemygo pamiętać jako wrażliwego i inteligentnego młodego mężczyzne. Bo jego filmów nikt nie jest w stanie nam odebrać ...
Miał talent do grania w fimach i ... na gitarze. Masz rację co do tego, iż był wrażliwy i niezwykle wiarygodny... Moje własny Idaho jest tego przykładem. Niedokońca prawdą jest to, że sam sobie wybrał śmierć... mówi się, że Keanu Reeves dał mu speedboll-a, od którego zmarł na schodach do wejścia klubu Johnnego Deep-a. Marycha
Rany, odczepciesz sie żesz wreszcie od Keanu!
Keanu nie było z Riverem tego dnia (wieczoru), nie spowodował jago śmierci. River zmarł bo zażył mieszankę kokainy i heroiny (nie znam sie na dragach, nie wiem czy to jest to samo co speedball). Z pewnościa nie odebrał sobie życia celowo, za bardzo je cenił. W każdym razie nie z pełną świadomością swego postępowania.
Przyjaźń Keanu i Rivera była rzeczą piękną, niezwykłą. Była czysta i bezinteresowna. Prawdziwa. Jestem przekonana, że gdyby Keanu miał ten narkotyk, zażyłby go na pół z przyjacielem.
Zgadzam się z tobą. Cenił życie.
Madia wybrały Reevesa na kozła ofiarnego całej tej afery ze śmiercią Rivera, a sami nie są lepsi. Przez nich Keanu miał, a raczej wciąż ją ma depresję. Jak tak dalej pójdzie to następnego, wyjątkowego aktora będziemy wspominać(ale już martwego). Więc nie rozdrapujmy tej sprawy.